Jedzenie i nocleg na Podlasiu - oceny

Macie już plany na wakacje? W minionym roku byliśmy na Podlasiu i zdecydowanie polecamy. Jeśli szukacie ciekawego miejsca na nocleg i dobrych miejscówek do skosztowania miejscowych przysmaków - zapraszamy do lektury. Naszą bazą była Białowieża, jadaliśmy za to w różnych przybytkach. Poniżej nasze subiektywne recenzje. Musicie wziąć pod uwagę, że kubki smakowe są nierówne sobie i na wrażenie wpływają nie tylko same dania, ale także okoliczności spożywania strawy. Oceny w skali 1-10.

Dwór na otulinie

Śmiało można nazwać, że miejsce na nocleg idealne. Znakomita lokalizacja. Na uboczu, ale 10 minut od centrum, 5 min od sklepu i dwóch restauracji. Kapitalny pomysł na wieczór stanowi spacer polami i lasami: wystarczy wyjść z hotelu i… już jesteśmy. Na miejscu bramki do piłki nożnej (my graliśmy w siatkówkę!), huśtawki, staw, kawałek terenu do wybiegania dla dzieci. Właściciele przesympatyczni, nienarzucający się, chętni do pomocy. Pokoje duże, żadnych problemów z ciepłą wodą, temperaturą, itp. Jest także miejsce, by posiedzieć wieczorem (w stołówce), kuchnia do dyspozycji (kuchenka mikrofalowa, lodówka, naczynia, sztućce, czajnik do herbaty, itp.). Jeśli ktoś nie chce robić śniadań samodzielnie, może je wykupić. Oceniając zawsze konfrontuję stosunek jakości do ceny. Byliśmy tydzień, za 1 nocleg w pokoju trzyosobowym wychodziło 170 zł. I ta kwota to dla wczasowicza dobry biznes. Nasza ocena: 10.

Jedzenie

Pobyt na Podlasiu miał stanowić dla nas nowe doświadczenie kulinarne. Staraliśmy się odwiedzać różne lokale, jak pokazało doświadczenie – niesłusznie i to wniosek na przyszłość – jeśli już raz zostaniesz smacznie nakarmiony, nie szukaj innych opcji. Oczywiście nie odwiedziliśmy dziesiątek innych ciekawych miejsc, w których można poczuć czym Podlasie bogate, już zaczynamy robić listę na kolejny rok.

Biesiada, Białowieża

Zgodnie z zasadą złe miłego początki zaczynamy od najgorszego miejsca w jakim byliśmy, położonego najbliżej Dworu na Otulinie. Uparłem się, by tam pójść, bo z zewnątrz wyglądało nieźle. Niestety… Niesympatyczny szef (prawdopodobnie właściciel) rugający pracownice i niezbyt dobrze odnoszący się do klientów. Kartacze z surowym mięsem, pierogi z jelenia przeciętne. Nie reklamowaliśmy dania, bo żona nie chciała nerwów podczas wakacji, lecz wyszła głodna i musieliśmy się udać do innego lokalu. Tam potraktowano nas jak klientów, nie dostarczycieli zarobku. Szkoda, klimat miejsca wróżył potencjał. Ocena: 2.

Zajazd myśliwski u Kolarza, Budy Leśne

Znajdziemy go po drodze z Hajnówki do Białowieży (objazdem jak to było tego lata). Lokal pełny zdjęć byłego cyklisty, co u mnie jako fana sportu wzbudziło spore zainteresowanie. Jedzenie jednak przeciętne. Ani dobre ani złe, a może po prostu w porównaniu z silną konkurencją to nie było to co dostawaliśmy w innych miejscach. Ocena 6.

Ziołowy Zakątek, Koryciny

Przyjechaliśmy tam po drodze na Podlasie z Poznania. Zmęczeni objazdami nie oczekiwaliśmy za wiele, a tymczasem… Obiekt jako całość jest rewelacyjny. Folwark ze zwierzętami, ogród botaniczny, zioła i restauracja z miejscami na powietrzu (fajne „zagrody”) oraz w środku. Smakowo, biorąc pod uwagę mój delikatny żołądek – pierwsza klasa – sporo miejscowych przysmaków do wyboru. Świetna miejscówka na 2-3 godziny, nie tylko na jedzenie, lecz i miłe spędzenie czasu. Ocena 8.

Babuszka, Białowieża

Zamówiliśmy babkę ziemniaczaną i pierogi z dziczyzny. Babka nieporównywalna względem Smaków Podlasia, niestety na minus. Pierogi za to bardzo dobre, ocierające się o doskonałość. Dziękujemy za „sprzedanie” patentu na mieszanie kwasu chlebowego z piwem. Lokal w centrum miasta. Szkoda, że zamykany przed porą kolacji - pewnie byśmy jeszcze raz zajrzeli. Generalnie jak najbardziej polecamy. Ocena 8.

Pod Żubrem, Białowieża

Miejsce w samym środku Białowieży – powinno być drogo i co najwyżej średnio smacznie – tak przynajmniej wynika ze „standardów” miast turystycznych. I taki stereotyp miałem przez większą część wyjazdu unikając Pod Żubrem. Zupełnie niesłusznie. Jedzenie przepyszne, niesamowite lokalne piwo, świetna obsługa. Przykład. Kelner głośno mówi na sali, że niestety większość dań będzie za 40-50 minut. My głodni, nie za bardzo chcący długo czekać zapytaliśmy co można z tym zrobić. W odpowiedzi „podziałamy, by było krócej, ale co najmniej 30 minut”. Nie byłbym sobą „w takim razie jak przekroczycie czas liczę na jakiś gratis od firmy”. Pyszne jedzenie dostaliśmy po 20 minutach plus po kieliszku nalewki. I tak właśnie należy traktować klienta. Pisząc to nie chodzi o pokazanie „łapówki” dla klienta, ale o sposób w jaki temat został załatwiony – na wesoło i z klasą. Nie zapomnijcie o smacznych deserach (Marcinek). Na pewno jedno z większych oczarowań kulinarnych tego wyjazd*u (jedliśmy kartacze, kartacze, kartacze, no i jeszcze kiszkę). Ocena: 10.

Smak Podlasia, obok Grabarki, przy głównej szosie

Jak ja kocham takie sytuacje. Totalnie niepozorne miejsce, średnio wyglądający z ulicy wóz na podobieństwo foodtrucka. Menu ograniczone do minimum, ale uwaga. Nie ma tam hamburgerów i „gorących psów”, w momencie, w którym byliśmy niemal tylko babka ziemniaczana i lokalna zupa. Dodatkowo kurczak z frytkami dla dziecka. Mimo to zostaliśmy, zachęceni postem jednego z blogerów i… zmęczeni głodem. Doznania smakowe rewelacyjne. Babka smakuje jak babka (ziemniaczana), czyli wyjątkowo. Frytki nie są odmrażane tylko ze świeżo krojonych ziemniaków. Już dawno nie jedliśmy tak dobrze. Co za uczta, co za miejsce, co za obsługa. A właśnie, przesympatyczny, kontaktowy kucharz, który wpływa na klimat tego niepozornego miejsca. Ocena: 10 to za mało.

Tatarska Jurta, Kruszyniany

Mieliśmy tam daleko od noclegu, lecz sława miejsca powodowała, że plan zwiedzania został ułożony, by obiad zjeść u Tatarów. Czy było warto? Zdecydowanie tak! Najpierw odstaliśmy swoje w kolejce po stolik, potem się okazało czego już nie ma (była godzina 15) a na końcu czerpaliśmy radość z każdego kęsa. Gdybyśmy przybyli godzinę później, odjechalibyśmy głodni – kuchnia została zamknięta o godzinie 16. Menu z oryginalnymi potrawami, kilkanaście pozycji. Jeżeli moja córka, bez przymusu zjadła coś nowego i jeszcze jej smakowało to restauracja musi uzyskać maksymalną notę. No dobrze, gdyby mi i żonie nie smakowało, dałbym ósemkę. Nie napiszemy co jedliśmy, bo… nie pamiętam a nazwy nie są proste odtworzenia. Jednak smak, obsługa, oryginalność, okoliczności... Genialne, rewelacyjne miejsce. Być w okolicach i nie zajechać do Tatarskiej Jurty to błąd na miarę strzelenia bramki samobójczej w finale mistrzostw świata w piłce skopanej. Ocena: oczywiście, że 10 nie wystarczy, by oddać znakomitość miejsca.


Comments

captchaType the text.
cancel reply


O autorze

Tomasz Czarnecki
Tomasz Czarnecki
Pasjonat dziennikarstwa i podróży w jednym. Kocha planować i organizować wyjazdy - te bardzo bliskie jak i nieco dalsze, zwracając uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Wśród licznych publikacji szczególnie ceni sobie te dotyczące bezpiecznej i ekonomicznej jazdy. Pasjonuje się sportem, zarówno w płaszczyźnie teoretycznej jak i praktycznej: gra w piłkę nożną, jeździ na rowerze, bywa przy stole pingpongowym. Nie pogardzi partyjką w ciekawą grę planszową.