W położonym między Warszawą a Łodzią (przypadek? nie sądzę) obiekcie byłem już pół roku temu, lecz dosłownie na dwie godziny, przy okazji zwiedzania okolic. Więcej widziałem niż sprawdzałem na własnym ciele. Tym razem miało być inaczej. Zaciągnąłem nastoletnią córkę wraz z dwoma koleżankami, by w dzień powszedni wielkopolskich ferii choć w części wynagrodzić nastolatce brak eskapady na narty (niech żyją kontuzje).
Koszty
Na początek finanse. Wystartowaliśmy z Poznania. Na płatny odcinek autostrady A2 wjechaliśmy w Koninie, bo żal płacić ponad 50 zł za kilkadziesiąt kilometrów (razy 2). Dla prostszego wyliczenia biorę pokonany dystans 600 km (w sumie), dokładnie było 622, lecz pomyliłem zjazd (da się!). Skoda Rapid spalała średnio 6,4l/100 km, paliwo kosztowało 6,57 zł/1l, zatem wychodzi 252,28 zł. Do tego 2x9,99 zł opłaty za odcinek Konin-Stryków-Konin. Z kronikarskiego obowiązku czas dojazdu. Wyjechaliśmy o 8:25 rano, dojeżdżając na miejsce o 11:45 z dosłownie kilkuminutową przerwą na dolewkę oleju silnikowego.
„Dorosły” bilet całodniowy na wszystkie trzy strefy kosztował 189 zł (poza feriami bodaj 20 zł mniej), dla córki na jedną strefę 129 zł, czyli w sumie 328 zł wydostało się z karty. Gdyby stworzyć klasyczny schemat rodziny 2+2 zakładając, że rodzice też chcą trochę użyć bez pociech i skorzystać z każdej strefy, wyszłoby 656 zł.
Bilety to nie wszystko. Na jedzenie podczas pobytu w Suntago w dwie osoby wydaliśmy 93 zł. Oczywiście można było mniej, ale woda wyciąga siły. Pizza (wzięliśmy na pół) kosztuje 36-42 zł, a napoje do obiadu 10 zł. Plus drobne fanaberie i niemal 100 zł doliczone do „rachunku”. Po drodze do domu „kolacja” w sieci fast food za 34 zł.
Całość? 727,26 zł. Przy czteroosobowej rodzinie 1032,26 zł, licząc po pół pizzy na osobę (trudno się tym najeść przez cały dzień) i po jednym napoju. Dużo jak na jeden dzień... Tyle że jadąc latem na wakacje typu all inclusive bez wodnych atrakcji łatwo stracić więcej, polskie morze też generuje niemałe wydatki, a zimą wyciągi narciarskie również nie są tanie. Zatem dyskusję o wartości wydatku proponuję sprowadzić do krótkiego „czy było tylko fajnie, super, a może to jednak przereklamowana atrakcja?”.
Daruje Wam szczegółowe opisy atrakcji w Suntago. „Teorii” w sieci jest pełno. W zamian subiektywne, lecz w pełni uczciwe, całkowicie oryginalne, opinie, zarówno te chwalebne jak i ganiące. Oceny w skali szkolnej, jakby ktoś nie pamiętał 1-6.
Strefa Jamango - zjeżdżalnie
Zjeżdżalni dla nieco starszych dzieci i dorosłych jest kilkanaście, naturalnie z limitami wzrostu (i wagi). Plus atrakcje dla najmłodszych (jaka szkoda, że się do nich nie zaliczam, bo wyglądają cudnie). Zjeżdżałem na tych z użyciem pontonu/koła, także tego mieszczącego cztery osoby, nastolatki oczywiście na wszystkich. Zdaniem dwóch nastolatek było „wow”, wg trzeciej „prawie wow”, dla mnie małe wow, choć nie przepadam za takimi atrakcjami. Na ekstremalia nie ma jednak co liczyć. Ot, świetny park zjeżdżalni niemal dla każdego. I ja to aprobuję, popieram, bardzo chwalę. Tylko że...
...bolączką wielu takich miejsc, szczególnie w ferie i weekendy są kolejki. Orientacyjne czasu oczekiwania podawane na tablcy na parterze były mocno niedoszacowane, niekiedy nawet o 100%. Drogie Suntago, teraz ludzie noszą smartbandy (wg tablic zabronione, lecz nikt na to nie zwracał, i słusznie, uwagi), więc ta sztuczka nie wychodzi. Poza tym doceniam dbałość o bezpieczeństwo, ale w niektórych przypadkach zielone światło mogło się szybciej zapalać. W każdym razie czas czekania do najbardziej atrakcyjnych miejsc wynosił nawet 25 minut (bywało oczywiście krócej).
Kolejna kwestia to nieczynne zjeżdżalnie. I to aż trzy, w tym dwie świetnie zapowiadające się. Młodzież czuła rozżalenie. Osobiście uważam, że skoro coś nie działa, klienci nie powinni płacić pełnej ceny, podobnie jak w przypadku remontowanych odcinków płatnej autostrady. Jednak zarówno zarządcy drogi jak i Suntago mają zapewne swoje zapisy w regulaminach, a pewnie niky nie będzie się wykłócał o kilka czy kilkanaście złotych. W każdym razie oprócz braku atrakcji generowało to również dłuższe kolejki do innych zjeżdżalni.
Na zakończenie podsumowanie dziewczyn. Było wspaniale, lecz na jedną wizytę. Druga „tylko jak uruchomią nieczynne zjeżdżalnie". Ocena: 5-
Strefa Jamango – inne atrakcje
Duży basen, sporo leżaków, przepełnione ludźmi jacuzzi, świetna część na zewnątrz. Tej ostatniej warto poświęcić ciut więcej miejsca. Powietrze z minusową temperaturą a wy w basenie. Kolorowe światła, wcale nie taka leniwa rzeka (bez pontonów), miejsce odpoczynku w wodzie. Tak, to było wow, także młodzież, początkowo nieśmiało, a potem za radą „emeryta” podążyła na dwór i nie chciała wracać. Co ważne, w kolejne dni nikt nie miał objawów przeziębienia!
Sporo atrakcji dla najmłodszych, którzy mogą szaleć do woli i konieczności opuszczenia Suntago spotyka się ze łzami (widziałem, wcale się nie dziwię). Do ciekawych propozycji warto dodać falę, która daje dużo radości zarówno najmłodszym jak i tym starszym. Wysoka, dynamiczna, co ważne bezpieczna, pod kontrolą wielu ratowników. Do tego ciekawa leniwa rzeka z „koszmarnymi” (w sensie pozytywnym) atrakcjami. Ocena 5
Strefa relaxu (16+)
Nastolatki lubią się same bawić, a dorosłym to... często nie przeszkadza. Część czasu spędziłem więc w strefie dla dorosłych. Basen w tej części to oaza spokoju. Nie ma rozgardiaszu, rumoru, można poczuć totalny relaks, np. na wolnych leżakach, na których spędziłem dosłownie 5 minut, bo w wodzie przyjemniej. Wieczorem owa woda mieni się w kolorowych barwach. Do tego stanowiska z „wodnymi bąbelkami”, bar w wodzie. Niesamowita regeneracja po dniach, tygodniach, miesiącach pracy. Lubię towarzystwo dzieci, najbardziej swojej jedynej, jednak jeśli to możliwe, polecam choćby na godzinę „plażowanie” właśnie w tej strefie. I to nie tylko ze względu na mniejsze tłumy.
Dodatkowo macie okazję spędzić cudowne chwile w basenach termalnych. Jest ich kilka, każdy dokładnie opisany względem właściwości leczniczych. 10-12-minutowa kąpiel ma ponoć działać na skórę i inne dolegliwości. Trudno mi zweryfikować skuteczność leczenie, lecz postanowiłem uwierzyć, że będę zdrowszy. I, nie zgadniecie, pomogło. W dodatku panuje tam również spokój i cisza. W strefie Spa, nie byłem, nie lubię takich atrakcji, więc nie wypowiadam się. Ocena 6
Strefa saun
Sauny suche i mokra o różnej temperaturze (także minusowej), różnej wilgotności, grota solna. Do tego basen z chłodniejszą wodą, prysznic Calla, strefa relaksu, sesje saunowania. Niemal każdy zainteresowany znajdzie coś dla siebie, nawet osoba początkująca z tego rodzaju formą wypoczynku (czyli ja). Mogę śmiało oznajmić, że przekonałem się do saunowania będąc właśnie w Suntago. Strefa ma charakter tekstylny – do kilku saun i basenu wchodzicie nago, a „szatnia” ma charakter koedukacyjny. Z saun wychodziłem odprężony, wyciszony i, jeszcze bardziej niż po strefie Relax, zregenerowany. Nie sądziłem, że to takie fajne. Tydzień później odwiedziłem Termy Maltańskie w Poznaniu i porównanie saunariów wypada na korzyść Suntago, aczkolwiek okiem laika nie jest to moim zdaniem przewaga miażdżąca. Ocena 5+.
Przemyślne rozwiązania
Suszarki do ręczników porozmieszczane pomiędzy leżakami. W strefie saun specjalne schowki dla elektroniki, zamykane „zegarkiem” (służącym jak w niemal każdym parku wodnym również do nabijania rachunku w sklepach, jako klucz do szafki itp.). Kurki z darmową pitną wodą. Suszarki w przebieralniach. Bary w basenach. Tak – osoby projektujące Suntago na pewno cechuje wielka kreatywność. Jestem pod wielkim wrażeniem. Ocena 6
Jedzenie
Na początku pisałem o kosztach pożywienia. W mojej ocenie jak na takie miejsce i ogólny wzrost cen, nie są one szalone. Udaliśmy się na pizzę i makaron, ale są i inne możliwości, np. hamburgery. W porze niemal obiadowej (15:30) długich kolejek nie odnotowałem. „Włoszczyzna” została szybko podana, smak trafił w nasze podniebienia – to na plus. Jednak porcja makaronu starczyła ledwie na nabranie apetytu nastolatek. Na pizzy, pieczarki można było policzyć na palcach rąk. Zatem niestety mocno oszczędnie. Ocena: 4-
Szatnie, korytarze
Pojemne szafki, sprawnie działające zamki, przebieralnie, w których tak jak wspomniano były suszarki. Wszystko dobrze opisane jeśli chodzi o nawigacje poruszania się, czyste. Brawo. Niestety, tuż przy szatniach przez cały dzień było tak ślisko, że tylko dzięki swoistej niezdarności uratowałem się niejednokrotnie przed upadkiem. Panie sprzątające były, owszem, lecz w zupełnie innych miejscach parku wodnego. Za to jedna ocena w dół. Ocena 5
Czy warto?
Wracamy do postawionego powyżej pytania: czy warto? 1000 zł dla czteroosobowej rodziny z Poznania to sporo. Nam się bardzo podobało. Nie tylko ze względu na koszty, Suntago nie stanowi miejsca, do którego będziemy wracać co miesiąc. Jednak z pewnością kiedyś jeszcze tam przyjedziemy i ta zimowa wycieczka stanowiła świetny pomysł, również ze względu na towarzystwo nastolatków. Jakoś wtedy „emerytowi” ubywa lat kilka...