Pierwszy raz był z lekka dramatyczny. 50 km to dla mnie średniej długości dystans. A jednak... Zimą organizm męczy się znacznie szybciej. Śnieg nie pomagał, nieliczne fragmenty lodu wręcz przeszkadzały, temperatura doskwierała. Ostatnie kilometry stanowiły istną walkę z samym sobą i do domu dojechałem do domu „głową”. To w sumie lepsze niż jakiekolwiek coachingowe szkolenie. Powinienem więc teraz napisać, że dostałem nauczkę i nigdy więcej tego nie powtórzyłem. Ale przecież nie można oszukiwać Czytelników...
Dlaczego pojechałem ponownie i jeszcze ponownie? Jest coś magicznego w jeździe rowerem zimą, szczególnie po lesie. Szczególnie, gdy jest choćby trochę białego puchu, ośnieżone drzewa, ożywcze powietrze, ślady opon i... te zdziwione spojrzenia spacerowiczów. Można nieco popracować nad techniką, choć w moim subiektywnym odczuciu sama jazda na cienkiej pokrywie białego puchu niewiele różni się od "zwykłej".
W Polsce ostatnio zimy nieobfitują w śnieg, ale i bez niego jazda sprawia przyjemność. Człowiek czuje się rześko, hartuje organizm, dostarczając pozytywnych bodźców. A przecież zimą o aktywności sportowe na świeżym powietrzu jest niełatwo. Przeziębienia? Statystyka: czasym gdy miałem po 2-3 infekcje rocznie minęły, przez ostatnie dwa lata chorowałem tylko raz. Wiele osób kończy sezon wczesną jesienią "bo za zimno". Otóż przy odpowiednim ubiorze łatwo tego uniknąć.
Co zabrać na jazdę rowerem zimą Nie ma jednej idealnej recepty, bo część doświadczonych rowerzystów ma swoje "patenty". Poniżej moje. Najprościej wybrać się do fachowego sklepu i zakupić typowo rowerowe odzienie. Nie są to tanie rzeczy, lecz inne zimowe sporty również wymają inwestycji. Ja korzystam z części odzieży na... narty.
- Bielizna termiczna – na klatę (no dobra – brzuch, bo kaloryfer to mam jedynie w domu) i nogi. Jeśli nabywamy typowo rowerową odzież, warto wypytać sprzedawcę o szczegóły: w jakich temperaturach się sprawdzą, membramę, szelki, wkładkę do spodni, elementy odblaskowe itp. Osobiście korzystam z tej samej koszulki i legginsów, co w przypadku nart.
- Kurtka. Tu już stawiam na specjalistyczną typowo rowerową. Cienka, przylegająca do ciała. W połączeniu z bielizną termiczną często nie wymaga dodatkowego odzienia. Uwaga przed przegrzaniem, bo wiele kurtek znajduje zastosowanie np. poniżej 10 stopni Celsjusza.
- Kominiarka zimowa pod kask
- Sposób na marznące stopy. Osoby jeżdżące w SPD stosują często specjalne ocieplacze, których nie brakuje na rynku. Przy zwykłych pedałach używam po prostu ocieplanych butów zimowych oraz skarpet, grubość w zależności temperatury.
- Rękawiczki (używam cienkich)
- Zapasowe rzeczy w plecaku: spodnie dresowe (z puszkiem, zimowe), bluza zapinana pod szyję, skarpetki grube (nawet 2 pary),
- Ciepła herbata w termosie + przekąska
- Klucze rowerowe
- Zapasowa dętka
- Naładowane lampki i telefon, najlepiej z power bankiem - zimą sprzęty elektroniczne szybciej się wyładowują
Wyjeżdżając z domu ubieram się lekko, by potem ewentualnie dokładać kolejne elementy. Nie odwrotnie. Pierwsze wrażenie po wyjściu z domu to chłód, ale dalsze "cebulowe" warstwy proponuję dorzucić dopiero po kilku kilometrach. Najważniejsze to uniknąć przegrzania i przemarznięcia. Złota zasada: lepiej jedna rzecz więcej w plecaku niż miałoby nam czegoś zabraknąć.
Osoby dopiero zaczynające jazdę zimą na początek powinny planować krótsze odcinki. Dłuższe przerwy podczas jazdy nie są wskazane, by organizm nie ulegał wychłodzeniu. Pamiętajcie też o ewentualnych niespodziankach po drodze, np. przy minusowej temperturze nawierzchnia będzie zmrożona.