Koronawirus a letnie wakacje

Wszyscy piszą o koronawirusie, napiszę i ja. Krótko. To, że skubaniec wywołuje bałagan na rynku turystycznym łatwo się domyślić. Chyba nigdy tak tanio nie można było pojechać na narty do Włoch. Grupy facebookowe wręcz pęcznieją od napływu ofert - chcecie, podrzucę linki. Co jeszcze? Wyobraźcie sobie, że TU Europa wycofało z oferty ubezpieczenie od rezygnacji podróży. Tak więc chcecie teraz rezerwować letnie wojaże, nie uchronicie się od ryzyka. Chyba że...

Zastawiające co będzie dalej. Im dłużej będzie trwała panika wokół wirusa, tym zagraniczne wakacje powinny być tańsze. Trzeba tylko wstrzelić się w odpowiedni moment, gdy oferty pozostaną atrakcyjne cenowo a ryzyko pójdzie w dół. To teoretycznie szansa na mniejsze wydatki na wakacje. Gorzej jak koronawirus postanowi zagościć na dłużej na świecie. Wtedy turystyka zaliczy totalną klęskę i za rok, dwa, w każdym razie po opanowaniu ustrojstwa, nawet Turcja może tylko być dla wybranych - biura i linie lotnicze będą chciały sobie odbić straty. Jeśli koronawirus uzna Polskę za kraj niegościnny, wtedy wczasy nad morzem zwanym Bałtykiem czy w górach osiągną rekordowe ceny, bo spora część osób planujący zagraniczne wojaże zostanie w kraju nad Wisłą. Gdyby jednak mu się spodobało, kiełbasy z grilla i węgiel drzewny będą tak deficytowe jak obecnie maseczki. No bo co robić? Co prawda może co sprytniejsi zaczną kolekcjonować dni urlopowe na kolejny rok, tyle, że ja wyżej - taniej raczej nie będzie. Jestem ostatni co by panikował, na razie jednak prognozy są średnio optymistyczne. Skoro futbolowi włodarze odwołują mecze lub organizują je bez publiczności (Włochy), odwoływane są inne duże imprezy w różnych krajach, ograniczane są loty, itp. znaczy, że możni nie mają kontroli nad paskudztwem. I wszystko jest możliwe, łącznie ze światową pandemią na większą skalę, na dłuższy czas. Cóż więc robić? Rezerwować miejsca noclegowe, w których można bezpłatnie odwołać rezerwację, choćby do czerwca. Najlepiej na dojazd własny, chyba że linie lotnicze i biura podróży zaczną wprowadzać jakieś specjalne oferty. A pewnie zaczną jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie. Warto śledzić doniesienia, obserwować i... myślami wypędzać wirusa. Jeszcze jedno. Ja się bardziej niż koronawirusa boję jeździć po drogach. W tym tygodniu w Poznaniu przynajmniej cztery razy by mnie skasowały auta jadące z dróg podporządkowanych. Niektórzy kierowcy mają na pewno wirusa, tylko bez korony. Ten wirus nazywa się głupota, też jest nieuleczalny i też zabija (niestety nie zawsze nosiciela).


Comments

captchaType the text.
cancel reply


O autorze

Tomasz Czarnecki
Tomasz Czarnecki
Pasjonat dziennikarstwa i podróży w jednym. Kocha planować i organizować wyjazdy - te bardzo bliskie jak i nieco dalsze, zwracając uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Wśród licznych publikacji szczególnie ceni sobie te dotyczące bezpiecznej i ekonomicznej jazdy. Pasjonuje się sportem, zarówno w płaszczyźnie teoretycznej jak i praktycznej: gra w piłkę nożną, jeździ na rowerze, bywa przy stole pingpongowym. Nie pogardzi partyjką w ciekawą grę planszową.