Dzień niewiadomo jaki, miesiąc styczeń roku 2017. Rodzinna dysputa w składzie ja, żona, 8-letnia córka zakończona została zgodnym wnioskiem: to ostatni moment na wyjazd do Legolandu, później nasze dziecko będzie za stare. Takie postawienie sprawy mogło oznaczać tylko jedno: jedziemy. Po kilku dniach plan zaczął ewoluować. Bo przecież to bardzo daleko, więc nie opłaca się jechać tylko na jeden dzień. Nieważne, że nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze czy wybrać Niemcy czy Danię. W pierwszej części opowiemy o tym co poczynić podczas przygotowań, z informacjami o noclegach i jedzeniu.
Lektura różnych publikacji w sieci niewiele pomogła w tej decyzji, wszak mało osób było w obu parkach. Odległość od Poznania podobna, ceny wyżywienia droższe w Billund, lecz to przecież park oryginalny, w ojczyźnie klocków Lego. Ostatecznie zatriumfowała chęć bliższego poznania kraju z białym krzyżem we fladze. Większość wycieczkowiczów z Internetu wyrokowała, że w samym Legolandzie warto spędzić dwa dni. A oprócz tego…
Od razu zaznaczę, że aby zorganizować taki wyjazd trzeba sporo czasu spędzić w Internecie, by dobrać atrakcje wedle swoich upodobań. Poniżej postaram się zaoszczędzić Wam nieco wysiłku, aczkolwiek relacja ma charakter subiektywny i prosimy o ewentualne dozowanie hejtu. Jeśli jednak choć jednej osobie niniejsze wypociny się przydadzą, cel zostanie spełniony.
Zapraszam między innymi do przeanalizowania finansowych faktów (pełne zestawienie na końcu tekstu) i lektury ocen miejsc, które odwiedziliśmy. Plany związane z Danią na kilkanaście dni przed wyjazdem rozszerzyliśmy jeszcze o Hamburg, więc doszedł kolejny nocleg – do pięciu wcześniej zarezerwowanych w miejscowości Tistrup. A oprócz Legolandu odkryliśmy kilka ciekawych, wręcz niezwykłych miejsc. Może zainspirują Czytelników, by w Jutlandii Południowej zobaczyć coś więcej niż klocki.
Noclegi
Hotele w Danii są drogie. Jeden nocleg w samym Legolandzie w bajkowych warunkach to równowartość nawet 5 noclegów w Tistrup, oddalonym od Billund o około 45 minut drogi. Skorzystaliśmy z tej drugiej opcji, bo przecież nie jechaliśmy 900 km, by siedzieć w pokoju, choć i tak tanio nie było. Przed podjęciem decyzji korzystaliśmy z różnych wyszukiwarek, ciekawą ofertę miało też biuro podróży Neckermann, sprawdzaliśmy także lokalną stronę duńską (w wersji English), ale ostatecznie najlepsze wg naszej oceny były na Bookingu i Hotels.com.
Nasze wymagania co do noclegu w Danii, oprócz niskiej ceny to kuchnia do dyspozycji, by samemu coś ugotować plus toaleta w pokoju. W Niemczech kuchni nie potrzebowaliśmy, wszak w hotelu tylko jedliśmy śniadanie.
Ibis Budget Hamburg
Świetna lokalizacja – kilkanaście kilometrów za Hamburgiem, przy drodze wylotowej na Danię. Mały, ale wyciszony pokój, z łóżkiem piętrowym. Internet w cenie, podobnie jak parking, miły, anglojęzyczny personel. Można przyjechać po 22, wtedy elektroniczny meldunek (kolejna ciekawostka, której jednak nie testowaliśmy). Jedyna wada to brak windy, przynajmniej miałem ćwiczenia fizyczne.
Bed and Breakfast w Tistrup
Znakomite miejsce. Cisza, spokój, komfort, przesympatyczni właściciele władający mową Szekspira i chętnie nawiązujący rozmowę. Warunki lokalowe też idealne, córka szczególnie była szczęśliwa z piętrowego łóżka. Do tego zwierzęta – psy mniejsze niż koty, konie, kury. Doskonała lokalizacja - ok. 45 min od Legolandu, 1 godzina od Givskud, tyle samo od Ribe. Szkoda to miejsce leży tak daleko od Polski, bo byśmy tam częściej nocowali.
Jedzenie
Ze względów finansowych zabraliśmy swoje jedzenie, bo wejście do duńskiego sklepu czy też restauracji budzi przerażenie w przeciętnym polskim portfelu. Frytki za 26-30 zł, zestaw rybny w smażalni portowej za 80 zł/osoba – takie luksusy zdarzyły nam się właściwie tylko raz. Na śniadanie i obiad jedliśmy więc kanapki i owoce, a po powrocie na ciepłą kolację naleśniki i zabrany ze sobą makaron. Jeden chleb kupiony w Danii starczał na jeden dzień (w zależności od sklepu kosztował 10-16 zł, ale widzieliśmy też za 28 zł).
Zainwestowaliśmy w przenośną lodówkę, a konkretnie jej wypożyczenie w Polsce. Koszt - 56 złotych za 8 dni, podczas gdy zakup nowej to około 300-400 zł. Do tego doszły zakupy w poznańskim dyskoncie i supermarkecie.
Zachęcamy do kontunuowania lektury w części drugiej