Legoland – budżet i dlaczego warto jeszcze pojechać gdzie indziej cz. 2

W drugiej części analizy „budżetowo-wrażeniowej” o wyprawie do Danii opowiemy o m.in. o wrażeniach związanych z samym Legolandem i kilku innych ciekawych miejscach. Wbrew pozorom nasz główny cel podróży nie był hitem... Tekst został wyróżniony w konkursie na portalu Dzieckowpodrozy.pl

Ten artykuł jest kontynuacją tekstu opublikowanego w pierwszej cześci.

Środek lokomocji plus paliwo

Przy okazji wyjazdu do Legolandu postanowiliśmy połączyć przyjemne z... przyjemnym. Zasiadaliśmy za kierownicą Volkswagena Golfa w wersji Variant (kombi) GTD, z silnikiem Diesla o mocy 184 KM wykonując jego test. Pojazd stanowi mieszankę samochodu dla rodziny i osoby lubiącej dynamiczną jazdę. To nie miejsce na rozpisywanie się o aucie. Tylko jedna, ciekawa opcja. Aktywny tempomat, bez pomocy kierowcy utrzymuje stałą prędkość/zwalnia przed samochodami jadącymi przed nami. Jazda ze stałą prędkością 80 km/h po pustych duńskich drogach jest nużąca, lecz kierowca mógł „przekazać” środkowi lokomocji na kilkadziesiąt sekund prowadzenie sterów. Gdy nie reagowałem, dochodziło do alarmów dźwiękowych a na końcu automatyczne hamowanie.

Paliwo w Danii wbrew opiniom jest niewiele droższe, jeśli w ogóle, niż w Niemczech. Tak więc nie trzeba szukać na siłę stacji w Germanii. Golf przy sennej jeździe w Danii spalał niecałe 5 litrów na 100 km, co dobrze wróży także innym właścicielom czterech kółek.

Dzień pierwszy - trasa Poznań – Hamburg, miniatury Wunderland i okolice w Hamburgu

Planowany wyjazd o godzinie 7 rano z Poznania nieco się opóźnił, ale 7:45 to i tak jak na nas niezła pora. Pierwszy cel: Miniatur Wunderland, który trzeba było osiągnąć między 14 a 15, na tę godzinę bowiem mieliśmy rezerwację biletów. Warto jej dokonać ze sporym wyprzedzeniem na stronie internetowej, by nie stać w długich kolejkach. Mimo korków na niemieckich autostradach o 14:01 byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy tuż pod Miniatur Wunderland – mając rezerwację biletów do tej placówki płaciliśmy za cały dzień postoju 10 a nie 15 euro.

Miniatur Wunderland to wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa makiety miast i miejsc z kilku krajów. Mamy także krajobrazy, działania logistyczne (ładowanie towaru), sytuacje typu aresztowanie, mecz, koncert. Dbałość o szczegóły, poczucie humoru (np. figurka fotografa robiącego z ukrycia zdjęcia całującej się parze), fakt, że bardzo wiele elementów się rusza i wydaje dźwięki – to wszystko naprawdę jest fascynujące, zarówno dla dorosłego jak i maluchów. Dzieci mogą wciskać przyciski i patrzeć co się będzie zaraz działo na danej makiecie. Pokazywane są zarówno sytuacje za dnia i w nocy. Nie zamierzam wszystkiego zdradzać, tam koniecznie trzeba iść. Nam oglądanie zajęło miłe 4 godziny (łącznie z posiłkiem).

Potem nie przestawialiśmy auta korzystając z zapłaconego na cały dzień parkingu, tylko obeszliśmy okolice Miniatur Wunderland obfitującą w mosty, ciekawe budynki (np. filharmonia), niedaleko jest także ratusz. Super spacer, trwający mimo kapiącego deszczu prawie półtorej godziny. Mam świadomość, że nie odkryliśmy wielu miejsc, na przykład przez legendarną dzielnicę St. Pauli tylko przejeżdżaliśmy, ale być może jeszcze kiedyś zawitamy do Hamburga. W hotelu byliśmy około g. 20:30, by kolejnego dnia wyjechać na spokojnie około 10:30 (deszcz nie zapraszał do wczesnego wstawania).

Dzień drugi - trasa Hamburg – Kolding – Billund.

Najbardziej nieudany dzień. Zamierzaliśmy zrobić zakupy w niemieckim Lidlu, ale w niedzielę sklepy we Flensburgu pozamykane. Za to na podziemnym parkingu jednego z marketów był pchli targ. Sklepy zamknięte, za to pod nimi tłumy ludzi: tego jeszcze nie widzieliśmy.

Zamek w duńskim Kolding jawiony jako ciekawa atrakcja dla dzieci i dorosłych – zupełnie bez klimatu. Atrakcje dla maluchów, poza przymierzaniem starych strojów, praktycznie żadne. Miasteczko średnio ciekawe. Chcieliśmy sobie to zrekompensować i pograć w nietypową grę o nazwie fubologolf, ale… obiekt był zamknięty mimo że na stronie internetowej nic o tym nie napisano. Dramat. Jedyny plus, że około g. 18 dojechaliśmy do miejsca naszej „bazy” Bed and Breakfast Tistrup. Poznaliśmy gospodarzy, rozgościliśmy się i wypoczęliśmy na łonie natury nabierając sił na kolejne dni.

Dzień trzeci i szósty - Legoland Billund.

Oczekiwania były wielkie. Niestety, Legoland spełnił je, lecz tylko w części. Nawet zdaniem naszej 8-letniej córki lepiej było w Givskud Zoo, choć oczywiście bardzo podobało jej się w obu miejscach. Mając powyżej 130/140 cm można skorzystać z każdej atrakcji i tak właśnie zrobiliśmy, wjeżdżając nawet na największe rollercoastery, które nie były wcale jakieś przerażające i w typowych lunaparkach jest ponoć szybciej i straszniej (ponoć, bo jeszcze w takowych nie byliśmy, tylko widzieliśmy filmy w sieci). Duże zainteresowanie z naszej strony wzbudziło strzelanie laserem do celów z jadącego „wagonika”, test sprawności przechodzenia między laserami (sekcja Ninjago), dodatkowo płatna (99 dkk – ok. 60 zł) możliwość zrobienia prawa jazdy przez dziecko związane z jeżdżeniem autkiem po miasteczku.

Wbrew temu co pisano w wielu recenzjach, przy sprawnej organizacji wystarczy jednak poświęcić na ten park rozrywki jeden a nie dwa dni. Jedynie jeśli ktoś chce korzystać z atrakcji po kilka razy warto zostać dłużej, szczególnie gdy traficie na długie kolejki do atrakcji (a bywają niemałe). Generalnie, drugiego dnia pojechaliśmy głównie dlatego, że mieliśmy bilet dwudniowy, bawiąc się oczywiście bardzo dobrze, nawet w deszczu.

Garść porad

  • Porada 1: Warto tuż po otworzeniu Legolandu pójść na jego koniec. Wtedy nie ma długich kolejek na najciekawszych atrakcjach. My tak zrobiliśmy dopiero drugiego dnia. Przynajmniej mamy porównanie.

  • Porada 2: Można wnosić swoje jedzenie i picie – są specjalne miejsca, by samodzielnie zjeść.

  • Porada 3: Badaliśmy różne opcje najtańszego kupienia biletów. Z pomocą Parkmanii, wcześniej przez Internet ze strony Legolandu, itp. Najtaniej moim zdaniem zdobyć darmowe wejście dla dziecka zabierając katalog Lego ze sklepu w Polsce (lub też znaleźć taką wejściówkę w inny sposób). Jeden darmowy bilet dla dziecka (na 1 lub 2 dni) „działa” przy jednym pełnopłatnym bilecie dla dorosłego kupionym w kasie Legolandu. Zatem dla 3 i 4-osobowych rodzin z dwoma rodzicami to idealne rozwiązanie.

  • Porada 4. Nie odkładajcie zakupów w sklepach w Legolandzie na wyjście z parku rozrywki, czyli po godzinie 18. Wtedy zamykają wszystkie atrakcje, ale także sklepy. Otwarty pozostaje tylko ten przy wejściu a wtedy tłok jest koszmarny. Ceny w sklepikach mniej więcej 1,5, 2, 3 razy wyższe niż w Polsce, ale… Fajna opcja to możliwość złożenia swoich 3 ludzików z wybranych przez siebie klocków (80 dkk, ok. 47 zł).

  • Porada 1. Byliśmy w Legolandzie kilka dni po zakończeniu letnich ferii szkolnych w Danii. Może dzięki temu ludzi było dużo, lecz nie bardzo dużo.

Opis pozostałych dni oraz podsumowanie kosztów całej wyprawy zamieściłem w ostatniej, trzeciej części niniejszej relacji.


Comments

captchaType the text.
cancel reply