Legoland – budżet i dlaczego warto jeszcze pojechać gdzie indziej cz. 3

Kontynuując opowieść o Legolandzie, czas na opis kilku miejsc, które okazały się duńskimi hitami. Plaża po której można jechać samochodem, karmienie z ręki nosorożca, miasto niczym z innej epoki – coś niesamowitego. Do tego szczegółowy budżet, nieopatentowany przez nas :) (Tekst został wyróżniony w konkursie na portalu Dzieckowpodrozy.pl.)

W poprzedniej części pominąłem kilka dni z naszej podróży. Dlatego dzisiaj zaczynam od relacji z czwartego dnia wyprawy.

Dzień czwarty - Ribe + Romo.

Ribe to według niektórych źródeł najstarsze miasto w Danii. Godzinny spacer wąskimi uliczkami stanowi świetne spędzenie czasu, można przy okazji zrobić wiele ciekawych zdjęć. Warto wcześniej poczytać w sieci o historii poszczególnych domów, ulic. Gdy opowiemy dzieciom różne ciekawe historie wypad stanie się jeszcze bardziej atrakcyjny, także dla dorosłych.

Porada: kierując się drogą dojazdową do centrum natrafiamy na parking, od którego mamy dosłownie 5-10 minut do najważniejszych miejsc Ribe.

Wizyta na Romo to było coś genialnego. Do wyspy dojeżdżamy wąską groblą, na której zresztą jest wydzielony parking, by na chwilę się zatrzymać i zrobić kilka zdjęć. Przykładowo można przy odpływie wejść na chwilę „do morza”, co właśnie uczyniliśmy - naszym oczom ukazało się błoto oraz pozostałości po wodzie i uczcie ptaków (w tym resztki wodorostów i krabów). Gdy wracaliśmy po kilku godzinach, w tym samym miejscu była już woda. Naprawdę fascynująca lekcja działania sił natury w praktyce.

Niesamowita na Romo jest możliwość pojeżdżenia samochodem po plaży, nawet niejednej. To stanowiło fajny dodatek do testu Golfa kombi. My byliśmy na dwóch wielkich obszarach piaskowych, na szczęście twardych, więc tylko nierozważność kierowców może doprowadzić do kłopotów z wyjazdem. Plaże obfitują w mnóstwo muszli, znacznie większych niż nad Morzem Bałtyckim. Ich zbieranie plus szansa zanurzenia się w Morzu Północnym, to kolejne atrakcje tego miejsca. Długie metry mamy płyciznę, sposobów na ciekawą zabawę jest mnóstwo. Nic dziwnego, że na Romo spędziliśmy kilka godzin i nie za bardzo chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać. Notabene, na wyspie można spędzić nocleg – zbudowano tam mnóstwo ośrodków. Oczywiście ceny duńskie, czyli wysokie.

Porada: Wizytę w porcie można sobie podarować, chyba że ktoś głodny jest i ma ochotę na rybę.

Dzień piąty - Givskud Zoo + Jelling.

Zamiast standardowego biletu wykupiliśmy Wake Up Zoo, czyli możliwość wejścia do zoo przed jego otwarciem. Przede wszystkim to jednak szansa podania jabłka nosorożcowi i pogłaskanie tego wielkiego zwierza oraz przebywania niemal oko w oko z lwami. To ostatnie – na zapleczu wybiegu. Tutaj oczywiście o głaskaniu nie było mowy, lecz znając język angielski dowiemy się wielu niesamowitych historii o zwierzętach (mieliście świadomość, że zaloty lwów w zoo mogą trwać nawet dwa lata?!). Zatem zdecydowanie polecam.

W cenie tego biletu jest także „normalne” zwiedzanie. Czyli jeżdżenie autem między żyrafami, antylopami, strusiami, a nawet lwami (przy zamkniętych szybach) itp. Częściowo możemy także poruszać się pieszo. Zwierząt jest sporo, mają one dużo swobody do poruszania. To znacznie lepsza lekcja przyrody niż w szkolnych ławkach. Gorsza wersja takiego miejsca jest w polskim Świerkocinie, ale w Europie coraz bardziej stawiają na możliwość interakcji ze zwierzętami. I niech tak będzie.

Porada: Warto sprawdzić plan dnia karmień. Można np. samodzielnie dać marchewkę wielbłądowi (przygotowane przez włodarzy zoo) czy też popatrzeć na dawanie jedzenia wilkom a przy okazji dowiedzieć się czegoś ciekawego.

Ponieważ po Givskud Zoo zostało nam jeszcze trochę czasu, postanowiliśmy odwiedzić Jelling a właściwie muzeum historii Danii. Ktoś powie: eee tam muzeum – nudy. Nic bardziej błędnego, Obiekt stawia na interaktywność, większość kwestii przedstawiono bardzo prosto, rysunkowo lub z krótkim opisem w mowie Szekspira. Największa atrakcja moim zdaniem jest niejako na deser. Wchodząc na drugie piętro mamy bowiem taras widokowy, na którym oglądamy widok okolicy sprzed… ponad 1000 lat.

Co ważne dla kieszeni, wstęp do muzeum jest bezpłatny. Ale nie tylko dlatego to miejsce jest po prostu genialne. Za rekomendacje niech świadczy fakt, że 8-latka nie chciała z tego miejsca wręcz wyjść i jeszcze wracając do miejsca noclegowego dociekała szczegółów związanych z pierwszymi władcami Danii. Czas pobytu – 0,5-2h.

Dzień siódmy - okolice fiordu Ringkøbing + powrót do domu.

Z Tistrup zebraliśmy się około godziny 10. Nie chcieliśmy jednak tracić całego dnia i zamiast jechać do domu… ruszyliśmy w drugą stronę. Fiord a właściwie fiordzie Ringkøbing nie powalił. Owszem, są ciekawe widoki wybrzeża, możliwość podpatrywania uczących się windsurferów, kolejna wizyta na już nieco mniejszej plaży. Plus rzeźby piaskowe w Søndervig z drogim wstępem, na niewielkim terenie, ale robiące spore wrażenie. Nie są to atrakcje typu „must see”, natomiast mogą stanowić wypełnienie czasu.

Powrót był bardzo trudny. Niemal od początku granicy niemiecko-duńskiej padało, właściwie lało. Do tego próby celowania z paliwem, by nie płacić za dużo za granicą. I tak przez kilkaset kilometrów. Droga między fiordem a Poznaniem zajęła nam ponad 9 godzin, była to jedna z trudniejszy tras w moim życiu.

Budżet/Wydatki

  • Paliwo: 680 zł.
  • Autostrada Polska (2x) = 74 zł.
  • Parking Miniatur Wunderland: 10 euro (43 zł*).
  • Miniatur Wunderland Hamburg: 33,5 euro (144 zł).
  • Hotel Niemcy (1 doba) ze śniadaniem: 86,75 euro (373 zł).
  • Nocleg Dania (5 dób) - Bed and Breakfeast Tistrup: 3500 Dkk (2030 zł).
  • Zamek Kolding: 180 dkk (105 zł)m dzieci za darmo.
  • Bilety Legoland: 2 dni, 3 osobowa rodzina + 2x parking - 1100 koron (638 zł).
  • Samochodziki Legoland: 100 koron (58 zł).
  • Givskud: 700 dkk (406 zł).
  • Wejście rzeźby piaskowe: 120 dkk (70 zł).
  • Wypożyczenie lodówki na tydzień: 56 zł.

Suma: 4677 zł

Pozostałe

  • Jedzenie w Danii: chleb 28 zł + 4x16 zł (92 zł), obiad w smażalni - 245 koron (142 zł), lody w dwóch miejscach 30 koron (17,4 zł) + 18 koron (10,44 zł), frytki Legoland 24,36 zł.

  • Suweniry dla każdego z nas (najwięcej oczywiście dla dziecka) 377 koron (218,66 zł).

  • Jedzenie w Niemczech: obiad: Miniatur Wunderland dla dwóch dorosłych i dziecka: 24,4 euro (104 zł), Mc Donalds – jedzenie podczas drogi powrotnej 17,77 euro (76.43 zł).

  • wg kursów walut w sierpniu 2017.

  • Jedzenie przed wyjazdem - zakupy: 250 zł

Suma: 935,29 zł

Cały wyjazd: 5612 zł


Comments

captchaType the text.
cancel reply